5 filarów dobrej komunikacji, czyli jak mówią dobrzy mówcy

komunikacja

Dobrych mówców rozpoznajemy bez pudła. Wyraziści, z charyzmą, dobrze się ich słucha. Przyjemnie się na nich patrzy. I wcale nie dlatego, że dobrzy mówcy są zawsze przyjemni dla oka. Owszem efekt aureoli sprawia, że przypisujemy osobom urodziwym cechy, których być może nie posiadają, ale też osoby, które świetnie się komunikują, postrzegamy jako sympatyczniejsze, mądrzejsze i… atrakcyjniejsze. Jakie więc są filary dobrej komunikacji?

Przede wszystkim dobry mówca najpierw słucha.

Dosłownie i metaforycznie. Dosłownie, czyli po prostu najpierw wsłuchując się w to, co ma do powiedzenia słuchacz. Metaforycznie, dowiadując się przed wystąpieniem czy rozmową biznesową jak najwięcej na temat drugiego człowieka. Nie po to, aby uprawiać cyber-stalking (prześladowanie w sieci), ale by zrozumieć, jakie druga strona ma poglądy, zainteresowania i pasje.

Po drugie idealni mówcy często zwracają się do słuchaczy po imieniu.

Nawet w sytuacji publicznej, mówienie do ludzi po imieniu pokazuje, że ich znamy i doceniamy. Poza tym… ludzie w komunikacji bardzo dobrze – nawet z szumu komunikacyjnego – wyłapują właśnie swoje własne imię. Jak podkreśla Dale Carnegie, autor książki How to Win Friends & Influence People, nasze imię jest jednym z cenniejszych słów dla nas samych.

Po trzecie dobrzy mówcy pozwalają innym mówić o sobie.

Nie koncentrują się wyłącznie na sobie, ale dają też szansę innym. Nawet podczas wystąpień publicznych. Jak dowodzą badania, mówienie o sobie jest równie satysfakcjonujące jak… seks. Badania neuronaukowców z Harwardu pokazują, że mówienie o sobie pobudza te same ośrodki przyjemności w mózgu co seks i jedzenie. Kiedy mamy szansę powiedzieć coś o sobie i wyrazić swoje opinie i poglądy, uruchamiamy meso-limbiczny układ dopaminowy, odpowiedzialny za odczuwanie głębokiej przyjemności. Dlatego warto pozwolić rozmówcy mówić o sobie.

Po czwarte sprawiają, że słuchacz czuje się dobrze… i czuje się doceniony.

Lubimy ludzi, którzy nas doceniają i widzą w nas potencjał. Robert Cialdini, najczęściej cytowany psycholog społeczny świata, mówi, że w sytuacji, w której chcemy zdobyć czyjąś uwagę i serce, powinniśmy przede wszystkim sprawić, by ta osoba czuła się doceniona i ważna dla nas. Jak radzi, możemy to robić na dwa sposoby. Pierwszym – dość oczywistym – jest prawienie szczerych komplementów. Podkreślam – szczerych, bo ewolucyjnie dość dobrze wychwytujemy fałsz. Cialdini podkreśla, że obdarowywanie komplementami, które odnoszą się w szczególności do cech charakteru i kompetencji, szczególnie w przypadku osób, z którymi do tej pory mieliśmy trudniejsze lub znikome relacje, bardzo pomaga w przezwyciężeniu początkowej niechęci.

Drugim sposobem na osiągnięcie tego samego celu jest pytanie o zdanie. Pytając bowiem kogoś o opinię, automatycznie sprawiamy, że osoba ta czuje się bardziej odpowiedzialna, kompetentna i ważna. W ten sposób pokazujemy, jak ważna jest dla nas czyjaś opinia, a to zawsze może poprawić nastrój. Dotyczy to nie tylko komunikacji interpersonalnej jeden na jeden. Podczas prelekcji czy wystąpienia też możemy przecież mówić miłe rzeczy o naszej widowni i pytać ją o opinie w poruszanych kwestiach. Wtedy jednak trzeba patrzeć na komunikację nie przez paradygmat monologu, a przez spektrum dialogu.

Po piąte podkreślają podobieństwa. Lubimy ludzi, którzy są do nas podobni.

Bardzo chętnie też słuchamy ludzi, którzy podkreślają wyraźnie podobieństwa. Wspólnota doświadczeń i poglądów lub zainteresowań to bardzo ważne spoiwo kontaktów w dynamice społecznej. Stare ludowe porzekadło mówi, że przeciwieństwa się przyciągają, a w rzeczywistości jest… zupełnie przeciwnie. To podobieństwa się przyciągają. Badacze, którzy prowadzili długofalowe badania nad długotrwałymi związkami, wykazali, że osoby, które były bardzo podobne, miały większą szansę na trwałe relacje. Podczas prezentacji, przemowy, czy też zwykłej rozmowy warto więc podkreślać podobieństwo i wspólne doświadczenia. Mistrzem takiej komunikacji był JFK, który w słynnym przemówieniu w Berlinie powiedział: „Ich bin ein Berliner”. Nie gorzej wypadł Lech Wałęsa podczas przemówienia w amerykańskim kongresie. Odwołał się wtedy do preambuły amerykańskiej konstytucji, mówiąc po prostu: „My Naród”.

Dobra komunikacja prowadzi do satysfakcji, porozumienia, tworzy intymność. Zła – buduje bariery. Zawsze warto nad nią pracować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *