Czy naszła Was kiedyś myśl, żeby rzucić wszystko, wyjechać za granicę i robić coś innego, najlepiej – przyjemnego? Pewnie tak. I to chyba niejeden raz. Są tacy, którzy wyjeżdżają, znajdują swoją drogę i odnoszą sukces, bo… mają na siebie pomysł. Inni natomiast chcieliby wyjechać, ale nie do końca wiedzą, czym mogliby się zająć. I dziś właśnie podpowiadam – możecie uczyć angielskiego! I wcale nie jest Wam do tego potrzebne ukończenie anglistyki – wystarczy znajomość angielskiego na poziomie C1 lub C2 i… certyfikat CELTA, który możecie zdobyć w 4 tygodnie.
Co to jest CELTA?
Brzmi trochę nierealnie? Ale to prawda. Nie wyobrażajcie sobie jednak, że to bułka z masłem. Certyfikat CELTA (Certificate of Teaching English to Speakers of Other Languages) jest certyfikatem wystawianym przez Cambridge English, czyli dokładnie przez tę samą instytucję, w której ubiegać się można o certyfikaty FCE, CAE czy CPE. Zaświadcza on, że ma się wystarczające kwalifikacje (zdobyte w czasie bardzo wymagającego kursu), aby uczyć tego języka obcokrajowców (czyli osoby, które nie są angielskimi native speakerami).
Gdzie szukać pracy?
Certyfikat ten jest wysoko ceniony na świecie i znacznie ułatwia zdobycie posady nauczyciela (także w Polsce!). Trzeba jednak pamiętać, że wiele firm, szkół i instytucji preferuje mimo wszystko native speakerów i żaden certyfikat nie przekona ich do zmiany nastawienia. Warto zatem podchodzić do sprawy realistycznie i szukać pracy tam, gdzie konkurencja jest niewielka. Pewnie trudno będzie znaleźć pracę np. w Barcelonie, bo tam o Brytyjczyka nietrudno. Ale już np. w Granadzie? Albo w Sofii? Albo gdzieś w głębi Azji czy Ameryki Południowej? Pomyślcie nad tym… 🙂
Jak zdobyć certyfikat CELTA?
Certyfikat CELTA otrzymuje się po ukończeniu specjalnego kursu (w Polsce organizowany jest on przez British Council). Kurs ten nie kończy się egzaminem – postępy każdego uczestnika oceniane są na bieżąco przez cały czas trwania zajęć. Nie oznacza to jednak, że skończyć kurs jest łatwo – w praktyce wygląda on niestety jak nieustający egzamin… Zanim więc zdecydujecie się zapisać, zastanówcie się, czy jesteście wystarczająco zdeterminowani. 😉
Jeśli chcielibyście się zapoznać ze szczegółami, to odsyłam na dwie wspomniane wcześniej strony. Ja dziś tylko, na gorąco, podzielę się z Wami własnymi, subiektywnymi wrażeniami – zawsze warto bowiem usłyszeć opinię uczestnika kursu, a nie tylko przyswoić suche informacje ze strony czy ulotki, prawda?
Kurs CELTA od kuchni
Jak więc wygląda kurs CELTA od wewnątrz? Cóż, na pewno pozwala nie tylko zapoznać się z teorią nauczania języka, ale także „uczy uczyć” w praktyce – kursanci prowadzą prawdziwy kurs angielskiego dla osób, które zgodziły się na to, aby uczyli je właśnie kursanci. Do wyboru są trzy opcje – kurs 5-miesięczny (20 spotkań w kolejne piątki), kurs 6,5-tygodniowy i kurs 4-tygodniowy (intensywny – zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku). Wzięłam udział w tym ostatnim, gdyż nie bardzo uśmiechały mi się cotygodniowe wyjazdy do Warszawy. I prawdę mówiąc, nie wiem, czy zdecydowałabym się na to ponownie. Przyznaję, że były to chyba najbardziej wyczerpujące 4 tygodnie w moim życiu. W czasie, kiedy nie uczestniczyłam w zajęciach, albo pisałam prace na temat różnych aspektów nauczania, albo przygotowywałam kolejne lekcje. Popołudniami, wieczorami, nocami. Codziennie, także w weekendy. I rzadko chodziłam spać przed 2.00.
Podejmiecie wyzwanie?
Muszę przyznać, że zdziwiłam się, kiedy podczas zapisów uprzedzono mnie z dużym naciskiem, że kurs jest ekstremalnie intensywny, że nie będę miała na nic czasu (żadnego życia prywatnego) i że powinnam być w dobrej kondycji fizycznej (musiałam nawet podpisać oświadczenie o dobrym stanie zdrowia). Ale już się nie dziwię – było to bardzo uczciwe postawienie sprawy, gdyż wśród kursantów zdarzały się nawet przypadki zasłabnięć. Dlatego teraz, kiedy wiem już to, co wiem, wybrałabym raczej kurs 5-miesięczny, żeby aż tak nie narażać zdrowia. Ale – róbcie, jak uważacie, niektórzy lubią właśnie takie wyzwania! 😉
W każdym razie satysfakcja z ukończenia kursu jest ogromna, a daleki świat nagle stał się bardziej kuszący! 🙂