Wkroczyliśmy w październik, a to oznacza początek roku akademickiego i rozpoczęcie zajęć w szkołach językowych. Jest jeszcze chwila na podjęcie decyzji, ponieważ szkoły oferujące kursy językowe z reguły czekają na studentów, którzy często dopiero teraz poznają swój plan zajęć, ale – to już naprawdę OSTATNIA chwila – większość kursów rozpoczyna się już w nadchodzącym tygodniu! Dlatego postanowiłam zmobilizować Was do podjęcia odrobiny wysiłku i zapisania się na kurs. Uważam bowiem, że naprawdę warto. A dlaczego – o tym poniżej 🙂
1. Oczywista oczywistość!
Po pierwsze – obcy język dobrze jest znać. Nie muszę tłumaczyć, dlaczego – dla znalezienia lepszej pracy, dla ułatwienia i uprzyjemnienia sobie podróży, dla własnej satysfakcji i samorozwoju. To jeszcze nie tłumaczy, dlaczego należy się zapisać na kurs, ale już choć w zarysie definiuje nam potrzebę i cel, który chcemy osiągnąć, gdy się tam zapisujemy.
2. Motywacja
Wiele osób ma problem z motywacją do nauki – nie tylko z tym, jak w ogóle ją znaleźć (o tym możecie poczytać w artykule Jak znaleźć motywację do nauki?), ale też – najczęściej – jak ją potem utrzymać. Zapisanie się na kurs ogromnie w tym pomaga – z kilku powodów. Po pierwsze – za kurs musimy zapłacić, a więc później żal jest nam zrezygnować z nauki w trakcie semestru („jak już tyle zapłaciłem, to będę chodził…”). Po drugie – regularne zajęcia nadają pewien rytm naszemu tygodniowi. Jeśli się już raz do niego przyzwyczaimy, to będziemy chodzić na zajęcia w ustalonych dniach – nawet z rozpędu. Po trzecie – nikt nie lubi źle wypadać przed swoją grupą, więc obawa przed kompromitacją jakoś tam będzie nas motywować do przygotowania się do każdych kolejnych zajęć i odrobienia pracy domowej…
3. Organizacja pracy i porządek
Kurs wprowadza porządek do naszej nauki języka – nie tylko zmusza nas do systematycznego kontaktu z nim w określone dni przez stałą liczbę godzin, ale także stopniowo rozszerza naszą wiedzę i zapewnia kontrolę postępów. Zmusza nas także do dodatkowej, samodzielnej pracy w domu! Odrabiamy prace domowe, przygotowujemy się do testów kontrolnych – to wszystko sprawia, że nasz kontakt z językiem staje się jeszcze częstszy. A to przynosi widoczne efekty.
Dzięki otrzymywanemu co roku świadectwu ukończenia kursu możemy „namacalnie” przekonać się, jak szybko podnosi się nasz poziom zaawansowania („jeszcze rok temu miałem A2, a pod koniec przyszłego roku będę miał B2, hurra – to ogromny skok!”). Dzięki temu nie będziemy całe życie mówić, że jesteśmy początkujący lub średnio zaawansowani – nasz poziom systematycznie będzie się podnosił. A to również ma ogromne znaczenie dla utrzymania motywacji i realizacji planów założonych przed podjęciem nauki (o planowaniu nauki możecie przeczytać w artykule Trzy kroki do języka obcego: motywacja, cel, plan.).
4. Egzamin końcowy
Kurs z reguły kończy się testem semestralnym, a często przygotowuje także do zewnętrznego egzaminu na certyfikat językowy. To oznacza, że do tego egzaminu – wewnętrznego lub zewnętrznego – będziemy musieli się przygotować. A przygotowanie oznacza z kolei systematyczną naukę i – często – rozwiązywanie dziesiątek testów, które doskonale utrwalają materiał. Potrzeba zmobilizowania się na konkretny termin egzaminu także jest czynnikiem motywującym i często sprawia, że nauka nabiera tempa. Choć kosztuje nas sporo wysiłku, to na koniec jesteśmy zadowoleni, że ten wysiłek jednak podjęliśmy.
Sama uczyłam się angielskiego przez wiele lat. I tak uczyłam się i uczyłam, i wiecznie byłam „zaawansowana”. Aż w końcu uznałam, że dość tego, że należy tę wiedzę jakoś zebrać, utrwalić i podsumować! Zapisałam się więc na kurs przygotowujący do CPE (Cambridge Certificate of Proficiency in English). Systematycznie chodziłam na zajęcia, uczyłam się pilnie, a na zakończenie kursu zapisałam się na egzamin, podeszłam do niego i zdałam. Raz, a dobrze. I mam to za sobą. Oczywiście wciąż doskonalę wiedzę – czytam książki po angielsku (nasz wybór znajdziecie tutaj) i oglądam filmy w oryginale, ale już z tą komfortową świadomością, że mogę zawsze powiedzieć – angielski? C2!
5. Fachowa pomoc
Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto zapisać się na kurs – szczególnie wtedy, gdy dopiero rozpoczynamy naukę jakiegoś języka. To fachowa pomoc lektora. Jest wiele osób, które wolą uczyć się same niż na kursach. Właściwie sama do nich należę (nie mam problemów z motywacją, jako że nauka języków jest moim hobby). Ale uważam, że lektor pomoże nam osłuchać się z melodią języka, pokaże, jak poprawnie wypowiadać te głoski, których nie ma w języku polskim i – co najważniejsze – skoryguje nasze ewentualne wady wymowy. Najgorsze bowiem, to nauczyć się czegoś źle. Całe lata może nam zająć później oduczanie się złych nawyków, a i tak możemy ich nigdy do końca nie wykorzenić!
Dlatego, jeśli ktoś woli uczyć się sam, niech zapisze się tylko na kurs dla początkujących. Pozna najważniejsze zasady i poprawną wymowę, a potem spokojnie może już pracować tak, jak lubi najbardziej.
Kursy językowe – lekarstwo na jesienną chandrę
Oczywiście jest wiele innych powodów, dla których warto się zapisać na kurs – poznanie ciekawych ludzi (jeśli dzielą nasze zainteresowania, to może się polubimy?), czerpanie inspiracji – podróżniczych, kulinarnych, a nawet muzycznych. Nawet niepoddawanie się jesienno-zimowemu odrętwieniu i konieczność przewietrzenia się w drodze na kurs 😉 Każdy może dopowiedzieć sobie jakiś własny powód, ale myślę, że te pięć, które wymieniłam na początku, to powody wystarczające.
Wiem, że zawsze można też znaleźć argumenty przeciwko – że kurs za drogi, że grupa za wolna, że uczą tylko „pod egzamin”, że tak naprawdę nauka zajmuje mnóstwo czasu. Ale, cóż – złej baletnicy… wiadomo. A na argument o tym, że na nauczenie się języka potrzeba czasu, odpowiem słowami H. Jacksona Browna Juniora (pamiętacie jego Mały poradnik życia?): „Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie”. Za pięć lat i tak będziesz o pięć lat starszy i tylko od Ciebie zależy, czy będziesz wtedy znał świetnie kolejny język, czy też nie.
To jak? Chyba czas na rzut oka w internet, szybkie przegląd okolicznych szkół i – do boju?
PS. Tym, którzy naprawdę nie wcisną w swój przeładowany grafik żadnego kursu lub z innych powodów nie mogą przez cały semestr uczęszczać do szkoły językowej, szczerze polecam kursy językowe za granicą – wystarczy „poświęcić” dwa tygodnie urlopu rocznie! Choć tak naprawdę nie jest to żadne „poświęcenie” – wypoczynek i zwiedzanie też mamy zagwarantowane, a oprócz tego świetnie podszkolimy język. I nie będzie to większy wydatek niż koszt normalnego wyjazdu wakacyjnego. Polecamy naszego sprawdzonego partnera – Sprachcaffe. Może warto spróbować?