Jeśli swój poziom zaawansowania w nauce angielskiego oceniacie wyżej niż „przeciętny” lub „jakoś sobie radzę”, to prawdopodobnie chcecie potwierdzić swoje umiejętności certyfikatem. O tym, że powszechnie uznawany certyfikat warto mieć, pisałyśmy niejednokrotnie. Opisałyśmy już też na naszym blogu najpopularniejsze egzaminy (pod tymi linkami znajdziecie artykuły dotyczące FCE, CAE i IELTS). Dziś chcę zachęcić Was do zdobycia CPE. Myślicie, że to zbyt trudny egzamin? Wcale nie!
CPE – Cambridge English: Proficiency
Certificate of Proficiency in English przemianowano ostatnio na Cambridge English: Proficiency (CPE). Jest to egzamin potwierdzający najwyższy poziom zaawansowania w języku angielskim – poziom biegłości językowej (C2). Oznacza to, że osoba posiadająca taki certyfikat potrafi posługiwać się danym językiem tak samo, jak rodzimy jego użytkownik, czyli native speaker. Jest to jednak tylko teoria, gdyż w praktyce wygląda to niestety trochę inaczej… Egzamin nie sprawdza znajomości mowy potocznej, slangu czy rzeczywistego zasobu słownictwa, lecz tylko umiejętność płynnego komunikowania się na pewnym poziomie abstrakcji. Czyli obrazowo: ktoś może świetnie poradzić sobie w dyskusji o problemach bezrobocia czy zanieczyszczenia środowiska. Ale niestety – w sklepie z artykułami żelaznymi będzie praktycznie bezradny, choć native speaker poradzi tam sobie bez trudu.
Czy warto zdobyć certyfikat CPE?
To pytanie zadajecie nam najczęściej, dodając: czy też może wystarczy CAE? Odpowiedź brzmi: z reguły wystarczy CAE. To CAE jest egzaminem, którego wymaga większość uniwersytetów, instytucji czy firm. No, chyba że preferują akurat IELTS, TOEFL czy TOEIC. Dlatego za każdym razem warto sprawdzić, jakiego dokładnie certyfikatu oczekuje interesująca Was instytucja. CPE to już coś ekstra, coś, czym można się pochwalić, ale nie jest konieczne. Ja natomiast zachęcam Was mimo wszystko do zdawania CPE, a nie CAE. Subiektywnie uważam, że jest to egzamin… łatwiejszy! Te wszystkie przerażające listy słówek, które krążą w internecie, a które trzeba niby opanować przed egzaminem, to jeden wielki straszak. Prawda jest taka, że CPE sprawdza płynność komunikacji, naturalność języka, bezbłędność wypowiedzi, a nie jakieś wyjątkowe wyrafinowanie języka i liczbę opanowanych synonimów wyrazu „przepiękny”. CAE sprawdza znajomość słownictwa i konstrukcji gramatycznych o wiele dokładniej i wymaga – moim zdaniem – solidniejszego przygotowania.
Jak wygląda egzamin?
Egzamin składa się z czterech części i jest rozłożony na dwa dni. Pierwszego dnia zdaje się tylko jedną część, niestety tę najkrótszą (Speaking). Kolejne trzy części – wszystkie razem – kilka lub kilkanaście dni później.
1. Reading + Use of English (Czytanie + Test leksykalno-gramatyczny)
Ta część egzaminu trwa półtorej godziny i sprawdza umiejętność przeczytania ze zrozumieniem różnych rodzajów autentycznych tekstów (np. fragmentu powieści czy artykułu). Testuje także umiejętność używania właściwych słów, czasów i idiomów w odpowiednim kontekście. Tutaj najważniejsza jest… wprawa. Praktyka czyni mistrza także i w tym przypadku! Chodzi o to, że sposób przedstawiania tekstów (a także zasób słownictwa) jest na tyle powtarzalny, że po kilku miesiącach wykonywania podobnych zadań prawie nic Was już nie zaskoczy…
2. Writing (Pisanie)
Ta część egzaminu również trwa półtorej godziny i sprawdza, czy w tym czasie dacie radę poprawnie napisać dwa różne rodzaje tekstów. Pierwszy (krótszy) pisze się na podstawie dostarczonych danych (które należy najpierw zanalizować). Drugi – to już swobodna wypowiedź na jeden z wybranych tematów. Tutaj ważna jest kompozycja (wstęp, rozwinięcie, zakończenie), a także spójność (linking words!), brak błędów oraz naturalność języka. Lepiej użyć prostszej konstrukcji, ale poprawnie, niż bardziej wyrafinowanej, ale nie do końca na miejscu lub z błędem.
4. Listening (Słuchanie)
Ta część egzaminu trwa 40 minut i sprawdza, czy rozumiecie różne rodzaje wypowiedzi (np. wykłady, przemówienia, wywiady). I to niezależnie od jakości akustycznej nagrania czy akcentu osoby wypowiadającej się. Rzadko zdarza się, że poprawną odpowiedź można po prostu „wyłowić” z wypowiedzi. Najczęściej konieczne jest zrozumienie szerszego fragmentu i wyciągnięcie wniosków (na podstawie intonacji lub np. użytych konstrukcji).
5. Speaking (Egzamin ustny)
Ta część egzaminu trwa 16 minut i sprawdza, czy potraficie swobodnie komunikować się po angielsku i aktywnie reagować na wypowiedzi rozmówców (nie tylko egzaminatora, ale także współegzaminowanych!). Wasze wypowiedzi powinny być precyzyjne i cechować się pewną „głębią” (nie muszą być przesadnie wyrafinowane, ale zawsze powinny być uzasadniane i nieść ze sobą jakąś merytoryczną treść). Egzamin ustny zdaje się w parach (przy nieparzystej liczbie kandydatów ostatnia para to tak naprawdę trójka, więc egzamin trwa parę minut dłużej) w obecności dwóch egzaminatorów, z których jeden prowadzi egzamin, a drugi słucha i sporządza notatki.
System oceniania
Z egzaminu możecie uzyskać 230 punktów (ocena A – od 220 punktów, B – od 213 punktów, C – od 200 punktów). Ważne jest to, że nawet jeśli nie uda Wam się uzyskać wystarczającej liczby punktów, aby zdać egzamin na ocenę C (powyżej 60%), to przy niewielu tylko brakujących punktach (czyli jeśli otrzymacie od 180 do 199 punktów) otrzymacie certyfikat poświadczający znajomość angielskiego na poziomie C1. Warto zatem zaryzykować i podejść od razu do CPE, zamiast zaczynać od CAE!
Jeśli namówiłam Was do zdawania egzaminu CPE, to bardzo się cieszę. Jeśli nie – trudno, CAE też będzie w porządku. 🙂 Więcej konkretnych wskazówek na temat przygotowania się do egzaminu (CPE i innych) znajdziecie tutaj, a tutaj* możecie obejrzeć i pobrać przykładowe testy.
* Źródło: http://www.cambridgeenglish.org
Ja myślałam, żeby się przygotowywać do egzaminu, ale jakoś nie wiem dokładnie jak zacząć, koleżanka mi mówiła, że są specjalne kursy przygotowujące chyba w empik school o ile dobrze pamiętam. Zastanawiam się, czy może nie skorzystać jednak z takiego profesjonalnego kursu, bo jednak samodzielna nauka mnie przeraża 🙁 I jakoś ciężko mi się zmotywować. No i nie wiem jak miałabym zdawać ustną część bo barierę w mówieniu mam straszną!
Zapisanie się na profesjonalny kurs przygotowujący do egzaminu to najlepsze, co można zrobić. Takie kursy prowadzi każda dobra szkoła językowa, nie tylko Empik School. Najlepiej sprawdzić i porównać kilka szkół, np. czy mają certyfikat jakości (np. PASE), jaki odsetek przygotowywanych przez nie kandydatów zdaje egzamin, poczytać w internecie opinie o tych szkołach i zatrudnianych przez nie lektorach, sprawdzić też ceny i terminy kursów. Warto zacząć jak najszybciej – choćby od kolejnego semestru, po feriach zimowych. Na kursie nie tylko powtarza się materiał i uzupełnia braki, ale poznaje się strategie i techniki wykonywania poszczególnych zadań, tak aby optymalnie wykorzystać czas i zdobyć jak największą liczbę punktów. Często znajomość języka to jedno, a strategia zdawania to drugie, dlatego kurs jest tak przydatny. No i oczywiście, na kursie dużo czasu poświęca się na trenowanie wypowiedzi ustnych – ze stoperem, w tej samej formie co na egzaminie. Wypowiedź ustna to bowiem – jak wszystko – kwestia praktyki. Zachęcamy zatem do zrobienia pierwszego kroku i zapisania się na kurs. Jak najszybciej!
Jasne, że warto porownac, chociaz ja po takim porównaniu zdecydowalam sie na empik wlasnie, akurat trafilam na promocje ze z kolezanka razem sie zapisalysmy i taniej wyszlo. Techniki wykonywania zadan wlasnie bardzo fajnie przedstawiaja i mi pomogli 🙂 Ale to co mowicie to prawda, ze wlasnie strategia i takie technikalia tez sa bardzo wazne. A w wypowiedziach ustnych to najwazniejsze zeby pokonac treme i na kursie czlowiek takiej pewnosci moze nabrac bo wlasnie wszystko sie cwiczy na spokojnie a potem na egzaminie po prostu powtarza sie to co na kursie i juz 🙂 Najwieksza przeszkoda to i tak zawsze stres jest wedlug mnie. Bo przez stres to wszystko potrafi z glowy wyparowac.
Ja chciałem zdawać CAE i zapisałem się na roczny kurs do empik school, ale po pierwszym semestrze zdecydowałem się jednak na CPE i w końcu zapisałem na ten egzamin. Udało się, chociaż nie ukrywam, że duża w tym zasługa właśnie szkoły. Tych wszystkich zadań egzaminacyjnych i słówek można się spokojnie nauczyć samemu, jednak taką prawdziwą swobodę osiąga się tylko w praktyce. U nas przebiegało to wyśmienicie, bo nasz lektor (native!) przyjął taki system, że pracujemy sami w domu, a na zajęciach sprawdzamy odpowiedzi i dyskutujemy wokół głównego tematu. Fajne, motywujące. Że nie wspomnę o super ofercie dla studentów, która zachęciła mnie chyba w pierwszej kolejności 🙂