Palmy, zalane słońcem plaże, egzotyczne widoki i obcobrzmiące języki – wakacje! Już niedługo wielu z nas wyruszy za granicę szukać niezapomnianych wrażeń i mocnej opalenizny. O ile nie będziemy spędzać wakacji w hotelu wyłącznie w polskojęzycznym otoczeniu, mamy szansę przeżyć prawdziwe przygody w towarzystwie ludzi, którzy nie tylko mówią innym językiem, ale też inaczej patrzą na świat, mają inną kuchnię i zwyczaje. Dzięki znajomości miejscowego języka otwierają się przed nami zupełnie inne możliwości, możemy ominąć turystyczne „autostrady” i zagłębić się w uliczki pełne fascynujących kolorów i zapachów.
A co z dziećmi? Przecież one kompletnie nic nie rozumieją, jak się dogadają na placu zabaw? Wiem, że to nieładnie eksperymentować na dzieciach, ale czasem warto – może być naprawdę zabawnie, tak jak to miało miejsce na naszych wakacjach.
Byliśmy całą rodziną nad włoskim morzem, w typowo turystycznej miejscowości z dużą liczbą typowo turystycznych atrakcji. Pewnego dnia wybraliśmy się jednak na imprezę, która nie była reklamowana w przewodnikach i biurach obsługi turystów – plakaty były wyłącznie w języku włoskim. Tak znaleźliśmy się na fantastycznej, stuprocentowo włoskiej fieście rybnej, gdzie dorośli delektowali się przeróżnymi smakołykami z ryb i owoców morza, a dzieci miały dla siebie plac zabaw i opiekunkę. Moje dzieci ochoczo dołączyły do rozbawionej ferajny, zupełnie nie przejmując się faktem, że mogą mieć trudności w nawiązaniu kontaktu, gdy znają jedynie słówka ciao, pizza i stracciatella… Po jakimś czasie Duża Mi przedstawiła mi podekscytowana swoją nową koleżankę, która z kolei zapoznała ją z całą swoją rodziną, włączając ciocie i kuzynostwo, wszystko oczywiście odbywało się po włosku, a jakże. A Mała Mi… Mała Mi miała na twarzy przedziwny malunek, czarny romb, od którego odchodziły srebrne strzały, wyglądała jakby uczestniczyła w Star Trek Party! Pani, która malowała dzieci, twierdziła ze Mała Mi powiedziała jej, że tak właśnie chce być umalowana. Cóż, wpatrująca się z zachwytem w swoje odbicie Mała Mi była dowodem na prawdziwość jej słów.
Po wakacjach pozostają wspomnienia – te zwykłe, z plaży i te niecodzienne: niesamowitych spotkań, kiedy to szukamy porozumienia, nie znając słów. Dzieci robią to intuicyjnie, ale dorośli wolą wiedzieć, „o co chodzi”. Jeśli do wyjazdu zostało jeszcze kilka tygodni, my możemy dla spokoju sumienia zaopatrzyć się w rozmówki włoskie lub hiszpańskie i poćwiczyć podstawowe słownictwo. Pomoże nam to nie tylko w przełamaniu pierwszych lodów, ale również w dotarciu do sekretnych miejsc, znanych tylko tubylcom. A dzieci? Dzieci dadzą sobie świetnie radę.