Native speaker w przedszkolu – czy dziecko może skorzystać na obcowaniu z rodzimym użytkownikiem języka obcego?
Kiedyś myślałam, że wychowawca – native speaker w przedszkolu, to fanaberia na równi z nauką gry na flecie bocznym lub judo. No, bo czegóż taki przedszkolak może się nauczyć, kilku piosenek, nazw kolorów, liczyć do 10. A w szkole, wiadomo, wszyscy idą tym samym trybem. Dzieci, które już się uczyły języka obcego nie rozwijają nabytych wcześniej umiejętności. Mają one być może ciut łatwiej na samym początku, ale z czasem różnice się zacierają.
Dlatego też fakt, że jedna z wychowawczyń w grupie mojej córki jest Nigeryjką i jej ojczystym językiem jest angielski potraktowałam, jako miły dodatek do bogatego przedszkolnego programu. Nigeria to przykład wielokulturowego kraju, w którym mówi się 514 językami i dialektami, angielski zaś jest jednym z języków urzędowych.
W przedszkolu oprócz angielskich piosenek i wierszyków, maluchy uczą się codziennych zwrotów typu „podaj piłkę” albo „załóż czapkę”. Native speaker rozmawia z nimi wyłącznie po angielsku. Dzisiaj już wiem, że ten pozorny zbytek okazał się strzałem w dziesiątkę, a było to tak: Duża Mi po powrocie z przedszkola ustawiła swoje pluszaki w szeregu i zaczęła odliczanie: [wʌn], [tu:], [θri:]…
Świetnie! Prawidłowa wymowa i intonacja to najtrudniejsze do przyswojenia elementy w nauce języka obcego. Dzieci uczą się ich najszybciej i przyswajają sobie melodię danego języka na długie lata, im później zaczynamy naukę języka obcego tym trudniej nam, w zależności od języka, wychwycić i wyartykułować niektóre elementy. Sama zaczęłam naukę języka angielskiego w wieku lat „nastu” i nigdy już chyba nie wyjdę poza moje „łan, tu, fri”.
Dlatego jeśli zastanawiacie się czy warto „inwestować” w native speakera dla przedszkolaka, naprawdę warto!